piątek, 15 lutego 2013

Paris, Paris....


Po ponad pięciu miesiącach w końcu udało mi się tu zajrzeć. Nie wyobrażacie sobie nawet jakie było moje ździwienie, gdy zobaczyłam, że podczas mojej wiecznej nieobecności ktoś w ogóle tu zaglądał. Dziękuję bardzo :)

Swoją nieobecność poza powodem oczywistym, czyli moim lenistwem, mogę usprawiedliwić przeprowadzką do Paryża. Tak, niedawno minęło właśnie 5 miesięcy jak mieszkam w tym mieście elegancji, mody i miłości (chodz z tą elegancją to tak nie do końca). Także tym razem nie na temat mody ale Paryża i jego stereotypów (jeżeli chcecie więcej polecam ksiażkę Stephena Clarke "Merde! Rok w Paryżu). 

1. Francuzki są pięknę jak Brigitte Bardot (oczywiście młoda :) ) a mężczyźni niscy i brzydcy jak Louis Define.

Bzdura! Dla Europejki lub Amerykanki przeciętna francuzka kobieta wyda się po prostu nieciekawa i bezbarwna. Kolejnej BB czy  Catherine Deneuve ze świecą szukć na paryskich ulicach. Nie, nie chce tu wywołać poruszenia i obalać mitu że nie są one zniewalające i zmysłowe. Francuzką daleko do ikon piękna rodem z Hollywoodzkich filmów. Zazwyczaj zobaczymy  je bez makijażu (czasem jedynie wieczorem czerwona pomadka), w płaskich butach, ubrane najcześciej na czarno lub szaro. Jednak cała magia Francuzek tkwi w ich sposobie bycia, ich nonszalancji, pewności siebie. Kiedy na pierwszy rzut oka wydaje Wam się, że Paryska dziewczyna jest nieciekawie ubrana poczekajcie aż zacznie mówić i się poruszać, wtedy zrozumiecie ich sekret. 

Co do mężczyzn, hmmm.... z powodów osobistych mogę być nieco nieobiektywna ale się postaram. Po pierwsze Francuzi wcale nie są aż tacy niscy. Średnia wzrostu w tym kraju to 1.75 cm. Chodz nie jest to wynik oszałamiający to wciąz lepszy od Hiszpanów, którzy przecież uważani są za jednych z najprzystojniejszych mężczyzn. Francuzi w przeciwieństwie do Francuzek przykładają ogromną wagę do ubrania (aż się prosi o socjologiczą analizę przypadku :) ). O bluzach i sportowych butach tu zapomnijcie, chyba że jest to poranny jogging albo wizja najmodniejszego projektanta. Na co dzień mężczyźni w tym kraju noszą dobrze skrojone marynarki i do tego derby, oksfordy, sztyblety. W skutek tego wszystkiego Francuzi wyglądają bardzo metroseksualnie i często trudno jest po wyglądzie ocenić czyjąś orientację i łatwo jest popełnić faux pas :)

2. Francja elegancja.

Powiedzenie znane chyba wszystkim i mijające się z prawdą jak tylko sie da. Paryż jest po prostu jednym wielkim śmietnikiem. Tłumaczenie francuzów, że to duże, mocno zaludnione misato to tylko bzdyrne wymówki.  Francuzi są po prostu brudni. Nie mówie tu o stereotypach i o tym że wynaleźli perfumy, ponieważ sie nie myli, co do czego różwniez mam swoje spostrzeżenia. Chodzi mi raczej o dbanie, a raczej niedbanie o to co jest na około. Po weekendzie ulice paryskie wyglądją jak wysypiska śmieci. Po imprezach wszystko jest wyrzucane na ulice, bo przecież służby porządkowe posprzątają. Ciesze się, że nie trafiłam jeszcze na ich strajk, bo wątpie żeby dało się wtedy wejsć do metra w niedzielny poranek. 

3. Parlez-vous Anglais?

No i doszliśmy i do tego. Chyba pierwszy stereotyp, którego nie obale. To prawda: Francuzi nie znają jezyków obcych! Oczywiście jak w każdym przypadku znajdą się osoby z którymi porozmawiacie w języku Sheakspira.  Jednak statystyczny Francuz nie zrozumie waszego angielskiego albo poprostu będzie udawał, że nie rozumie. Trudno wyjaśnić z czego wynika ich niechęć. Francuzi najchętniej tłumaczą się niskim poziomem języków w szkołach, jednak nie do końca to do mnie przemawia. W polskich szkołach zajęcia językowe nie zachwycają, a jednak koniec końcu, każdy przynajmniej po angielsku potrafi porozmawiać. Myślę, że to bardziej sprawa dumy, bo przecież jeszcze do niedawna francuski był językiem międzynarodowym i Francuzi nie mogą się pogodzić z utrata jego pozycji, szczególnie na koszt tak "barbarzyńskiego" języka jak angielski. Szczególnym przypadkiem są tutaj kelnerzy, którzy w znacznej większosci nie zrozumieją was ani po angielsku, ani po francusku. Coż okazuje się, że najtrudniejsze w paryżu jest zamówienie kawy.

Bonne nuit :)






1 komentarz:

  1. Jak miło poczytać Twoje spostrzeżenia i dowiedzieć się chociaż ciut ciut co u Ciebie słychać :)
    Myślę, że to co piszesz o Paryżu nie specjalnie mnie zaskoczyło.. niestety, ale mamy chyba zbyt pozytywne wizje tego, co poza Polską i potem życie weryfikuje ;)
    Ja po 1,5 roku we Włoszech i poszukiwaniu tych przystojnych gorących Włochów, eleganckich kobiet, wysokiej kultury i tradycji mogę tylko powiedzieć... "Sono delusa"- jestem rozczarowana. I kiedy ja mówię to dopiero dzisiaj, moja koleżanka szybko dodaje- "Tak, ja też. Od 1,5 roku".
    Kochana- powodzenia w tym cywilizowanym- dzikim kraju i napisz coś czasem :)
    Kasia Bronowska

    OdpowiedzUsuń